Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

lime light


lime_light
Tribal Vision Records, 2005


1. Jaia vs French Kisz - Drifting Planet
2. Rai - Liquid
3. Vision & Canedy - Collected Vibes
4. Minilogue - Leloo
5. Flowjob - Cloud Politics
6. Holm & Andersen - Cityrain
7. Ticon - Reflections
8. Leo - Music Design Revolution
9. Shuma - Illektro Music

"Lime Light" to zeszłoroczne wydawnictwo, które zwróciło uwagę połowy świata na nową wtedy wytwórnię naszych południowych sąsiadów - Tribal Vision Rec. Składanka okazała się wielkim sukcesem i była jedną z najlepiej sprzedających się pozycji z gatunku progressive psytrance. Płyta, jak wszystkie dotąd wydawnictwa Tribal Vision, została skompilowana przez duet DJski Slater / Schwa, co gwarantowało dobre połączenie wyczucia smaku i techniki produkcji. Zawiera ona utwory bardzo znanych artystów pokroju Jaia, Minilogue (progresywny subprojekt Son Kite), Ticon, czy Flowjob. Poza tym jej klimat mieści się w ramach stającego się wtedy bardzo popularnym stylem progressive / tribal psytrance. Niektórzy twierdzą że to już jest house, dla mnie jednak jest to naturalna ewolucja, która dzięki takim wydawnictwom idzie w dość dobrą stronę. Muzyce tej już bardzo blisko do progressive transu, dzięki czemu cechuje się dość dobrym wyczuciem smaku, klimatu i opowieści, co w połączeniu z bardzo ciekawą techniką produkcji nie pozwala mi przejść obok siebie obojętnie. Składankę zaczyna utwór autorstwa Jai i jego kumpli z Grenoble - znanej na scenie tech-house kapeli French Kisz. "Drifting Planet" jest połączeniem house'owych struktur z psytransowym wyczuciem klimatu, co w rezultacie daje bardzo ciekawą progresywną bombę, z potrafiącym nieźle zakręcić końcowym motywem melodyjnym. Kolejny utwór, to "Liquid" autorstwa czecha Romana Horinka aka Rai. Tak jak w przypadku debiutu Tribal Vision "Urban Legends", tutaj też mamy do czynienia z dość ciekawą produkcją z pogranicza deep progressive / psytrance. Bardzo przyjemnie słucha się tego w trakcie wczesnego letniego ranka. "Collected Vibes" to dość prosty utwór projektu Vision & Canedy oparta na monotonii linii basowej. Niby nic szczególnego, ale jednak coś w tym jest, co sprawia że niesamowicie sprawdza się w prawie każdym progresywnym secie rozpalając wręcz klubowe parkiety do czerwoności. Utwór nr 4 jest dość niejednoznaczny. Po pierwszych kilkunastu sekundach spodziewać się można kiczowatego house'u. Jednak po dłuższym czasie kawałek ewoluuje w kolejny niesamowity progressive znany np. z płyty "Open" Koolera, czy innych mało promowanych EPek tego duetu. Utwór jest niesamowicie tribalowy, progresywny i prawie nie słychać w nim sztuczności i plastikowości, której pełno jest w aktualnym psychedelic transie. Troszeczkę brakuje mi tego polotu, jakim wyróżniał się projekt Kooler, jednak i tak utwór należy do grupy tych, które lubię słuchać baaaardzo głośno. :) "Cloud Politics" jest ostatnim interesującym utworem na "Lime Light", a zarazem produkcją, która dobrze zapowiedziała nowy duński duet Flowjob. Kawałek brzmi jak typowa Iboga ostatnich lat, jednak z jeszcze większą dawką transowości, inteligentnym dobraniem brzmienia i ciekawą głębią. Bardzo fajnie sprawdza się zarówno w trakcie słuchania w domu, jak też na imprezach - przede wszystkim plenerowych! Pozostałe cztery kawałki to przypominający nieco klimatem "Urban Legends" "Cityrain" duńsko-szwedzkiego Holm & Andersen. Produkcja ciekawa i hipnotyzująca brzmieniowo, jednak muszę "mieć dzień", żeby z ochotą słuchać tego typu dźwięków. Ticon niestety nie wybił się z obranej jakiś czas temu drogi melodyjnego i prostego progressive'u. Pochodzący z zapowiadającej album "Zero Six After" EPki "Reflections" jest wg mnie tylko zapychaczem, którego ani niespecjalnie zapamiętałem, ani za nim nie przepadam. Leo Leite, mieszkający aktualnie w USA Brazylijczyk, zaprezentował utwór w stylu FREq, BLT i tego typu brzmień znanych z płyt Iboga Rec. Jest to więc nienaganna produkcja i ciekawa kalibracja instrumentów, jednakże tak do końca nigdy mnie taki styl nie pociągał. "Illektro Music" chorwackiego duetu Shuma może wydawać się swoistym żartem, ale niestety bardzo ocierającym się o rzeczywistość. Potwierdza fakt, że w 2005 roku obok bardzo interesujących progresywno tribalowych produkcji wielu znanych już artystów zaczęło wydawać badziewny i tandetnie brzmiący pseudotransowy house, polegający na zgraniu mocnej linii basowej i odkręceniu gałek w groove'owych motywach. Na szczęście "Lime Light" tym razem skupiło się na tym pierwszym klimacie, dzięki czemu usłyszałem kilka utworów, które na długo zostaną w mojej pamięci. Płyta ta pokazała także, że również w środkowej Europie można stworzyć coś ciekawego, co uzyska międzynarodowy rozgłos. Składanka okazała się wielkim sukcesem naszych południowych sąsiadów, co mnie akurat bardzo cieszy i pozwala wierzyć, że u nas także przy kilku kompetentnych osobach można stworzyć coś równie dobrego.

Amnesia