Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

raja ram - the anthology


raja_ram_-_the_anthology
TIP World, 2007


CD 1 Quintessence

1. Midnight Mode
2. Notting Hill Gate
3. Giants
4. Infinitum
5. Prisms
6. Jesus, Buddha, Moses
7. Dive Deep
8. Sri Ram Chant
9. Its All The Same
10. Wonders Of The Universe
11. Cosmic Surfer

CD 2 The Infinity Project

1. The Law
2. Feeling Weird
3. Time & Space
4. Stimuli
5. Cybertropic
6. Uforica
7. Wow
8. Mindboggler
9. Telepathy
10. Binary Neuronaut
11. There Were Noises (Unreleased Hallucinogen Remix)
12. Mystical Experiences
13. Tribal Gathering

CD 3 Shpongle / Cyberbabas / 1200 Mics

1. A New Way To Say Hooray
2. Dorset Perception
3. Star Shpongled Banner
4. Levitation Nation
5. My Head Feels Like A Frisbee
6. ...And The Day Turned To Night
7. Around The World In A Tea Daze
8. The Seventh Revelation
9. ...But Nothing Is Lost
10. Flute Fruit
11. The Stamen Of The Shamen
12. Divine Moments Of Truth
13. Invocation
14. Exhalation
15. Cyberbabas - Cyberbaba
16. 1200 Mics - High Paradise
17. 1200 Mics - God Of Rock
18. 1200 Mics - Rock Into The Future

Muszę przyznać, że kiedy usłyszałem po raz pierwszy o tym 3-kompaktowym pakiecie, pomyślałem, że jest to zbyt przedwczesne. Retrospekcje są zwykle zarezerwowane dla pośmiertnych wydawnictw, a w momencie kiedy Shpongle 4 jest w trakcie produkcji, zaś sama Raja jest zaangażowany w więcej projektów niż kiedykolwiek wcześniej, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że to nieco przedwczesne. Całość prezentuje się następująco: jeden CD Quintessence, starej kapeli Raja działającej w latach 70-tych na londyńskiej scenie, jeden CD The Infinity Project i jeden CD będący kolekcją utworów Shpongle, Cyberbabas i 1200 Mics. Dostajemy również 18-stronnicową książeczkę zawierającą tonę rzadkich zdjęć i napisany za pierwszym podejście monolog Raja, który jest prawdopodobnie najwierniejszą imitacją autobiografii jaką kiedykolwiek od niego dostaniemy.

Materiał Quintessence jest tu prawdopodobnie największą gratką, głównie z uwagi na zupełny brak dostępu do niego gdziekolwiek indziej. Podobnie jak wiele grup ich czasu i etosu, ich muzyka to w dużej mierze improwizowany, eksperymentalny materiał. I podobnie jak w przypadku wielu grup ich czasu i etosu, to kwestia zależna od danej chwili. Kiedy jednak kapela jest w pełnej obsadzie, czuć dosłownie pełen ogień: motywy instrumentalne w "Notting Hill Gate" tryskają geniuszem, "Prisms" to niemalże dziwna zapowiedź Shpongle, "Sri Ram Chant" jest milutki, a słodki "It's All The Same" zasługuje na większy poklask. Momentami jednak muzyka folguje sobie w taki sposób, że mogłoby jej tam nie być. "Jesus, Buddha, Moses" jest przekomiczny: pełen hipisowskiego zdumienia obleczonego w niejasne szaty religii porównawczej. Zarówno słowa jak i aranżacja "Dive Deep" są tak prymitywne, że aż nie da się ich słuchać. Wszystkie cechy tej muzyki spotykają się w ostatnim utworze, "Cosmic Surfer": jednostajne sitary, leniwe perkusje i coś co brzmi (i prawdopodobnie tym jest) jak grupa ludzi siedząca w kręgu i śpiewająca Krishna. Po takiej lekturze nie sposób jest nie lubić Quintessence. Albo mieli z tego niezły ubaw, albo byli wywaleni w kosmos cały czas, że nie zauważyli, że nie mają na sobie spodni. Tak czy inaczej, to cholernie dobra muzyka.

Utwory The Infinity Project są również znakomite, wszyscy to wiemy. Zawarcie ich w tym zestawie było nieuniknione, jednakże kompakt z ich muzyką jest miksowany - w dodatku przez Lucasa - w sposób mało pożądany. To dobra kolekcja, zaczynająca się utworem z 1991 roku o nazwie "The Law", zahaczająca o takie wielkie numery jak "Feeling Weird", "Uforica", "Mindboggler", "Telepathy" i "Binary Neuronaut", przechodząc również później w ambientowe klimaty The Infinity Project. W międzyczasie mamy dwa niewydane wcześniej kąski: remix "There Were Noises" Hallucinogena, zawierający potężną linię acidową, oraz niewydany dubowy mix tego samego utworu, który brzmi jak gdyby był niedokończony. Decyzja o zmiksowaniu tego cennego materiału jest mocno niefortunna. Mamy tylko minutę i 30 sekund "Uforica" i dwie i pół minuty "Binary Neuronaut". Sam miks jest nijaki, składający się głównie z przejść z jednego utworu do drugiego, sugerując użycie Abletonu lub Protools czy czegoś w tym stylu. Oczywiście miło jest mieć to wszystko w jednym miejscu, ale słuchając całego CD będziecie marzyli przynajmniej 20 czy 30 razy żeby nie był miksowany. Nie znam nikogo kto by sądził, że jeśli ktoś ma wydać reedycję tego materiału na CD z czymś, co brzmi na jakiegoś rodzaju remaster albo podkręcenie muzyki, to jest cenniejszy zmiksowany niż nie.

Trzeci kompakt jest również miksowany i szczerze mówiąc Lucas kombinuje bardziej z płytą Shpongle niż z poprzednią. Ostatecznie wszystko przypomina nieco Shpongle Mega Party Mix: "Star Shpongled Banner" dostaje nieco ponad minutę czasu, "Around The World In A Tea Daze" mniej niż trzy, podczas gdy "...And The Day Turned To Night" trwa zaledwie 2:21. Całość jest za szybka i dobitnie pokazuje, że przy 3-kompaktowym zestawie, gdzie dwie płyty nie poruszają kwestii ostatnich dziesięciu lat tego człowieka, zostaje sporo do ogarnięcia za jednym zamachem. Jedną rzeczą, której nigdy nie będę w stanie zrozumieć, to dlaczego trzeba utworami 1200 Mics jakie wybrano są "High Paradise", "God Of Rock" i "Rock Into The Future". Nie są to z pewnością ich najlepsze utwory i z trzema wydanymi albumami, z których można było wybierać, przychodzi myśl, że można było zrobić więcej.

Pomimo tych minusów jest to przyjemny zestaw. Udaje mu się podkreślić wpływ Raja na scenę, za której część się wszyscy uważamy i wiedząc, że wszystko to sprowadza się w mniejszym lub większym stopniu do sesji nagraniowej jednej grupy w 1969 w Ladbroke Grove pokazuje wszystko w pewnej fraktalicznej perspektywie. Antologia ta zmieni Wasze postrzeganie jego osoby: kim jest, co osiągnął i co reprezentuje. Nie będziecie puszczali wszystkich trzech płyt codziennie aż skonacie, ale jeśli lubicie trochę cichej refleksji i chcecie podkręcić trochę postrzeganie Raja, znajdziecie tu coś godnego Waszego zainteresowania. Wydaje mi się, że chociaż Raja stworzył trochę złej muzyki w swoich dziejach, nie stworzył tyle złej muzyki co Bob Dylan. Dylan jest jednak wciąż fajny, co czyni Raja dobroduszną, energetyczną, nowoczesną legendą, której wszyscy powinniśmy być wdzięczni.

Damion (psyreviews.net)