Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

sola sonorum


sola_sonorum
Spirit Zone, 2002


1. Bamboo Forest - Brazil
2. Biotonic - Dynamic Bounces
3. Echotek - Somophonic
4. K.U.R.O. - Precision
5. GMS - Shrek
6. Safi Connection - Schizo
7. Space Tribe vs Electric Universe - Alkaloid Experiment
8. S-Range - Microchip 23

DJ Antaro. Pochodzący z Niemiec pionier i nestor sceny psychedelic na świecie. To właśnie między innymi on stworzył legendarne dziś Voov Festival (obecnie VuuV Festival) oraz oficynę wydawniczą Spirit Zone, na łamach której na początku swej drogi szerszemu gronu słuchaczy zaprezentowały się takie postaci jak Space Tribe czy Electric Universe i wielu innych. Zasługi Antatro można by wymieniać jeszcze długo, ale nie po to powstała ta recenzja, w której chciałbym się skupić na jednej ze stworzonych przez niego kompilacji. Po rozpoczętej w 1996 roku serii cieszących się wielkim zainteresowaniem składanek pod tytułem "Global Psychedelic Trance", Antaro w 2002 roku kompiluje całkiem nowe wydawnictwo: składankę pod tytułem "Sola Sonorum". 2002 rok to w historii gatunku kolejny etap przełomu, gdzie melodyjny, przepełniony orientalną stylistyką, korzenny dziś goa trance ustępuje już miejsca coraz lepiej radzącym sobie full-onowi, progressive trance oraz w konsekwencji tym wszystkim podgatunkom, które dziś znamy. Krążek, który chciałbym dziś przedstawić, jest doskonałym przykładem tego jak ten przełom wtedy postępował... no ale zacznijmy od początku.

Kompilację otwiera utwór "Brazil" autorstwa duetu Bamboo Forest. Tytuł utworu jest w tym wypadku (a jak się później okaże nie tylko w tym) bardzo adekwatny. W utworze słyszymy więc zestawienie ciepłych, głębokich dźwięków, a wszystkie z nich skomponowane tak, jakby miały nawiązywać do latynoamerykańskiej stylistyki. Ktoś może usłyszeć tam brazylijską sambę, ktoś rozpozna inny południowy taniec, ale na pewno jest ciepło, parno oraz soczyście i choć ja za Bamboo Forest osobiście nie przepadam, ten utwór jest smaczną porcją psychodelicznego brzmienia w spokojnym wydaniu - doskonała pozycja na rozpoczęcie imprezy. Następną w kolejności jest kompozycja autorstwa francuskiej formacji Biotonic: "Dynamic Bounces". Tytuł znów mówi wszystko: jest dynamicznie i skocznie, ale jest też niestety trochę nudnawo. Nie będę więc ukrywał, że zarówno ta pozycja, jak i utwór japońskiego producenta K.U.R.O., to w moim mniemaniu najsłabsze elementy tej płyty. Japończyk serwuje nam coś mroczniejszego, rytmicznie precyzyjnie dopracowanego oraz okraszonego szczyptą tribalowych sampli. Jestem jednak przekonany, że na innej słabszej składance oba tytuły byłby jednymi z mocniejszych pozycji, choć tu pozostają jednak troszkę w tyle. Pozostają w tyle by ustąpić miejsca chociażby dwóm pochodzącym z Izraela, wtedy debiutującym, a dziś znanym wszystkim doskonale, Echotekowi i Safi Connection. Ich utwory również są nieco bardziej mocne i mroczne w przekazie. Echotek pokazuje nam w całej krasie swój surowy. minimalistyczny, progresywny styl. Przepełniony metalicznymi dźwiękami utwór "Somophonic" brnie do przodu bez kompromisów - niewiele się tam co prawda dzieje w tle, ale czy nie za tę oszczędność wyrazu właśnie pokochaliśmy później Echoteka? "Schizo" natomiast to kolejny, jaskrawy przykład na to jak tytuł mocno nawiązuje do tego, co słyszymy w danym utworze: nie brakuje tu tajemniczych hipnotycznych głosów i zawodzących padów a wszystko w szalonej aranżacji podanej tak, że mimo tego, iż mamy do czynienia z mocno parkietową, "prime-time'ową" pozycją na imprezę, to robi się "duszno" i czujemy się tak, jakby dźwięk nas gonił. Na koniec recenzji zostawiłem sobie trzy najlepsze kąski. To właśnie te utwory sprawiają, że "Sola" zawsze będzie jedna z najważniejszych perełek w mojej płytotece. Podnoszą gatunkową wartość płyty sprawiając, że mogę polecić ją każdemu do kupienia "w ciemno". Zacznijmy od "Shreka". GMS tą kompozycją, nieco żartobliwą w przekazie, oddaje ukłon animowanemu hitowi sprzed lat. Kto nie pamięta kwestii tytułowego bohatera: "What are you doing in my swamp?" Chociaż to jedyny nieekskluzywny kawałek na płycie i jest swoistą kalką "Black Hole", innego hitu GMSów, to jednak pozostaje perfekcyjnym, tanecznym, full-onowym pobudzaczem, który swym rytmem i flow nienachalnie porwie do tańca każdego, przyprawiając go o uśmiech na twarzy. Kolaborację Electric Universe i Space Tribe znamy dziś pod nazwą ESP. Panowie idealnie się dogadują i uzupełniają do dziś, udowodnili nam to już niejeden raz. Ich podobny styl, sposób kompozycji i ogólne spojrzenie na to jak ma brzmieć utwór, zaowocowały tu w doskonały wręcz sposób pod postacią "Alkaloid Experiment". Melodia, która od początku towarzyszy nam w tym utworze, wpada w ucho niczym radiowy hit, chociaż o żadnej komercyjnej "cheesy" papce oczywiście nie może być mowy. Utwór ma swój spokojny początek, powoli się rozwija, ma swój kulminacyjny moment oraz perfekcyjne zakończenie, po którym żałujemy, że to już po wszystkim. Na koniec płyty numer dla mnie kultowy. Jeden z tych, po usłyszeniu których biegłem do DJa z pytaniem "Stary! Co to?". "Microchip 23" spod dłuta S-Range to morning najwyższych lotów. Mocno rozwinięty w sekcji perkusji z majestatycznym breakdownem, w którym melodia połączona ze wschodem słońca na jakimś festiwalu mogą wywołać euforyczny wręcz dreszcz wśród tańczących. Mało dziś już takich utworów - po prostu majstersztyk...

O wielu z tych utworów można by napisać wiele więcej, ale muzyki powinno się przede wszystkim posłuchać i żeby to zdanie nie pozostało truizmem dodam, że tej muzyki należy posłuchać w określonych okolicznościach: tańcząc gdzieś w pięknych okolicznościach przyrody, przy masywnym nagłośnieniu, wśród dekoracji i kolorowych przyjaciół, a częściowym potwierdzeniem tej tezy niech będzie umieszczony na okładce cytat autorstwa hinduskiego Guru Osho: "When the dance really possesses you, when there really is a dance, the dancer is no more, the dancer has disappeared; he doesn't exist."

Życzę wszystkim aby ten cytat był mottem każdego z uczestników psytrance'owych imprez. Do zobaczenia na parkiecie...

Kace