Welcome to the Polish Psychedelic Trance Portal

theory of madness


theory_of_madness
Dark Life Records, 2005


1. Barracuda - Jump Station
2. Tracer - Criogenic Chambers
3. Remote Access - Find Your Self
4. Artha - Virus
5. Sungirl - You Are Don't Stop It (org. ver.)
6. Terminator - Two Lions
7. Fobie - Predator
8. Manga - Dancefloor In Hell (Sungirl rmx)
9. Parrket - Silent Void

Kompilacje "Transelected", "DJ Choice", albumy Tromesy i Aural Planet... Do panteonu wydanych nad Wisłą płyt uderzających w potrzeby miłośnika psy-klimatów dołączyła składanka "Theory Of Madness", prezentująca nieco cięższą i mroczniejszą odmianę psychedelicznego transu wybranego przez mieszczący się w Warszawie label. Oczekiwania co do płyty były dość duże. Rodziła się w bólach, ale w końcu debiutancka ciąża Dark Life Records została doniesiona. Efekt? Polsko-rosyjsko-chorwacki koktajl.

Przyjemny i klimatyczny design okładki (dobra robota) w kolorach jesieni z elementami paranoi odsłania krążek, na którym zawarto dziewięć niepublikowanych wcześniej tracków, z czego piątka należy do naszych rodzimych artystów. Pierwszy na liście jest duet Barracuda, który serwuje sunący hipnotyzujący numer z dreszczykiem. Bardzo dobre otwarcie płyty. Tuż za "Jump Station" podąża głowa poznańskiego kolektywu Uridium, czyli Tracer. Track otwiera monolog znanego miłośnikom kina aktora (Vin Diesel), po czym przy użyciu stosunkowo prostych zabiegów zostajemy uraczeni dźwiękową opowieścią o tytułowych kriogenicznych komorach. Ogólnie jest to poprawny utwór, chociaż brak mi tutaj jakichś dodatkowych sonicznych przypraw, które uczyniłyby track jeszcze ciekawszym. Polski szyk kontynuuje Remote Access, rzucając w naszą stronę prawdziwą bombę. "Find Your Self" to bardzo dobry pompujący numer, który z łatwością wzbogaci niejeden set. Czwarta pozycja należy do mojego cichego faworyta Arthy, muzyka z Malborka, którego sporo osób zna z ciągotek w stronę Goa. Oszczędny tym razem Artha zmajstrował skoczny numer z pojawiającymi się kilkakrotnie acidowymi sekwencjami, przywodzącymi na myśl nikogo innego jak poczciwego Cosmosisa, a takie porównanie może tylko dobrze świadczyć o utworze. "Virus"? Dajcie się zainfekować! Od momentu zakończenia utworu zaczyna się bardziej agresywny klimat płyty, jako że kolejne pozycje (z wyjątkiem siódemki) należą do artystów zagranicznych. "You Are Don't Stop It" (lingwiści wzruszają ramionami) to nic innego jak tłusty, nieco schematyczny, parkietowy moloch. Ostatecznie ciężko połatać dziury wywiercone w mózgu. Zolod (ex-Parasense) stoi za projektem Terminator, wnosząc do całości... popłuczyny po znanym wielu osobom brzmieniu Parasense. Z pewnością nie jest to coś, czego nie słyszelibyśmy wcześniej dziesiątki razy, choć z drugiej strony to muzyczne deja vu znajdzie swoich amatorów. Fobie kontynuuje zapoczątkowaną przez Sungirl myśl iście rosyjskiej muzyki, chociaż należy nadmienić, że projekt stojący za utworem "Predator" jest w pełni... polski (mieliśmy już Poznań, Bydgoszcz i Malbork, teraz kłania się Warszawa). Fobie dostarcza nam naszpikowany samplami z tytułowego filmu ostry, energetyczny i drapieżny twór, który niczym dobry środek przeczyszczający goni słuchacza w stronę danceflooru. Słoneczne dziewczę w osobie Yany Polishchuk powraca do nas w przedostatnim utworze, remiksując produkcję projektu Manga. Sfrustrowane syntezatory dają o sobie znać, po raz kolejny doświadczamy mocy transowego kombajnu na miarę Rosjan. Kompilację spina zręcznie chorwacki Parrket, racząc słuchacza utworem progressive w rosyjskiej panierce z wyraźnymi klubowymi akcentami. Z pewnością jest to jedna z najciekawszych pozycji na tym krążku.

Nie jest to płyta wybitna, nie jest to płyta przełomowa. Szczerze mówiąc wcale nie liczyłem na to, niemniej jednak otrzymałem kompilację z bardzo przyzwoitym materiałem, pełną zróżnicowanych utworów, wśród których każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Kilka z prezentowanych tu numerów gwarantuje rozprucie parkietów na dobrym soundsystemie. Mam nadzieję, że kolejna pozycja z sygnaturą Dark Life Records będzie jeszcze lepsza, a moim cichym marzeniem jest zobaczyć w bliższej lub dalszej przyszłości wśród tytułów prezentowanych na okładce płyty jeszcze więcej czysto polskich produkcji. W końcu mamy tylu utalentowanych artystów, że małpowanie po zagranicy byłoby wręcz nietaktem.

Templar